Wojna emu – jak Australia nie dała rady dzikim ptakom

Wojna emu – jak Australia nie dała rady dzikim ptakom

25 lutego, 2019 Wyłączono przez WU

Opisując dziej ludzkie zwykło się często mówić o walce, czy pokonaniu natury. Najczęściej chodzi tu o pokonywanie ograniczeń, jakie natura na nas nakłada. Zmiana biegu rzek, wzniesienie budynku przeczącego – zdawałoby się – prawom grawitacji czy ujarzmienie jakiegoś żywiołu do służenia ludziom: np. wody lub powietrza. Na zupełnie nowy poziom wznieśli to pojęcie Australijczycy, którzy w pierwszej połowie XX wieku wzięli udział w konflikcie, który przeszedł do historii jako wojna emu.

Wojna emu. Po co strzelać do ptaków z broni maszynowej?

Ten nietuzinkowy termin oznacza dokładnie to, co należałoby sądzić z dosłownego odczytania niezwykłej nazwy. Na początku lat 30. rząd australijski postanowił pokonać ogromną populację tych dzikich ptaków za pomocą wojska. Ekspansja rolników na coraz to nowe ziemie najpóźniej odkrytego kontynentu spowodowała, że zamieszkujące je zwierzęta musiały zmienić swoje przyzwyczajenia. Zamiast wędrować wiele kilometrów w poszukiwania żywności i wody, ptaki te zaczęły pustoszyć pobliskie farmy, narażając rolników na olbrzymie straty. Tak zaczęła się wojna emu.

„Pancerne ptaki” i nieopłacalne walki

Na wniosek rolników, australijski minister obrony narodowej wysłał w tamten rejon trzyosobowy oddział wyposażony w karabin maszynowy. Ptaki jednak wykazywały się dużym sprytem. Poruszały się małymi grupami i rzadko wchodziły w pole rażenia karabinu. Bardzo szybko zakończono tej operacji, jako wysoce nieopłacalnej. Po podsumowaniu wojny emu okazało się, że przeliczając liczbę zużytych pocisków na liczbę zabitych ptaków, emu wykazywały się odpornością na ogień karabinu maszynowego dorównującą pojazdom pancernym.