Tanie Conversy. Produkt-oksymoron? Konsument z głową?
15 września, 2017„Zimne lody”, „przecena premium”, „tanie Conversy” – a oprócz tego również w jednym rzędzie -a może raczej na jednej półeczce – najeczki i inne znane marki, marki będące czymś więcej niż – jakkolwiek by to nie zabrzmiało -one same – ale jakąś magiczną mocą stały się symbolem statusu, a jak przejrzycie sobie klipy hiphopowe, choć z pewnością nie tylko z tego gatunku z ostatnich parunastu lat, to zobaczycie kult posiadania – ale tylko jeśli na artefakcie widoczny jest sigil – czyli znak towarowy. Znak zastrzeżony. Znak.
Co dalej z tym tematem pt. tanie Conversy?
Dlatego też „tanie Conversy” to temat jakoś dziwnie pobrzmiewający. Z jednej strony nie miejmy złudzeń – również marki, które tradycyjnie kojarzą się z produktami premium, czyli między innymi takimi, na które pozwolić sobie może osób względnie niewiele – musiały się włączyć w procesy produkcji na potrzeby masowe oraz kreowania masowego rynku zbytu.
Nie są przez to gorsze – nie straciły na jakości. Tylko ta magiczna moc w jakiś sposób osłabła – chociaż można ją ożywiać. Bo o ile jeszcze paręnaście lat temu mówiło się raczej trampki, a sama marka Converse nie była tak bardzo znana, o tyle teraz świadomość marki wzrosła. Ludzie – jak się wydaje – a przynajmniej wydaje się to mi, bo na badania żadne się tutaj nie powołuję, to wszystko sponsoruje reguła kciuka – nauczyli się rozpoznawać marki – jest nowa świadomość.
Nowa Nadzieja?
Rozeznają teraz między czołowymi producentami obuwia, a Ci, co mocniej nasiąkają modami i modą, a do tego jeszcze dysponują pewnymi predyspozycjami, które pozwalają im na sprawne operowanie materiałem symbolicznym, mogą żonglować odniesieniami – tak robił – do dzisiaj trochę robi – pewien znany raper znad Wisły, który ostatnio wszystkim w Polsce za pośrednictwem obiecanych kiedyś tam torrentów postawił szprycer.
On też na pewno ucieszyłby się z tanich Conversów. A może właśnie nie…? Nie zapytaliśmy.